Strona:Rudyard Kipling - Kim T2.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



ROZDZIAŁ XI

Teraz nastąpiła u chłopca nagła, zupełnie naturalna reakcja.
— Wiec jestem teraz sam... zupełnie samiuteńki, — rozmyślał. W całych Indjach niema drugiego, ktoby był tak osamotniony, jak ja. Gdybym umarł pewnego dnia, to czy znalazłby się kto, któryby o tem doniósł?.. i komu naprzykład?.. Jeżeli zostanę przy życiu, a Pan Bóg jest miłosierny, to prędzej czy później nałożą cenę na moją głowę i czyż może być inaczej, skoro jestem „Synem Czaru?.. ja, Kim.
U wielu osobników należących do rasy białej, a również u niektórych Azjatów może nastąpić w pewnych wypadkach osłupienia taki moment, w którym zaczynają powtarzać raz wraz swoje imię, jakgdyby umysł ich wysilał się w celu upewnienia ich o tak zwanej „osobistej identyczności”. W miarę, jak się człowiek starzeje, wrażliwość ta słabnie zazwyczaj z wiekiem, ale w niektórych zachowuje się w dalszym ciągu i występuje nieraz na krótki moment czasu.
— Któż to jest Kim — Kim — Kim?
Przykucnął w jednym kącie hałaśliwej poczekalni, obałamucony tą jedną, jedyną myślą, z rekami wsuniętemi w fałdy swej sukni, i źrenicami zwężonemi do wielkości główki od szpilki. W pewnej chwili czuł, że zbliża się do rozwiązania tej

—   61   —