Strona:Rudyard Kipling - Kim T1.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mu podano, żądając takiego tuku, którego nikt zgiąćby nie potrafił.
— Tak jest napisane. Czytałem to wszystko.
— A gdy przebiegła wszystkie Koła strzała Jego leciała coraz dalej i dalej, aż wreszcie znikła. W końcu spadła; a tam, gdzie uderzyła o ziemię, wytrysło źródło, które natychmiast przemieniło się w Rzekę, której własności z łaski Naszego Pana i zasług, jakie zdobył sobie, zanim się wyzwolił, są takie, że ten, kto się w niej wykąpie, oczyszczony jest ze wszelkiej skazy i brudów grzechu.
— Tak istotnie jest napisane, — rzekł smętnie kustosz.
Lama westchnął głęboko.
— Gdzież więc jest ta Rzeka?... „Krynico Mądrości,“ — gdzie miejsce, kędy spadła strzała?
— Niestety, nie wiem tego, mój bracie — odparł kustosz.
— Może podobało ci się zapomnieć o tej jedynej rzeczy, której mi nie powiedziałeś. Musisz o tem zapewne wiedzieć? Patrz, jestem stary. Błagam Cię na kolanach, o „Fontanno Mądrości“! Wiemy, przecie napewno, że On napiął łuk! Wiemy że strzała spadła na ziemię. Wiemy, że źródło wytrysło. Gdzież więc, gdzie jest ta Rzeka? Mój sen powiedział mi, że ją znajdę. Przybyłem więc! Oto jestem! Lecz gdzie jest ta Rzeka?
— Sądzisz więc, że gdybym ją znał, nie wymieniłbym ci głośno jej nazwy?
— Przez nią tylko można uwolnić się od Błędnego Koła Wszechrzeczy — ciągnął dalej lama. — „Rzeka Strzały“! Pomyśl tylko; malutki strumyk, który może wysechł od upałów! Lecz Najświątobliwszy nie zadrwiłby sobie tak ze starca.
— Nie wiem. Nic o tem nie wiem.