Strona:Rudyard Kipling - Kapitanowie zuchy.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

grotżagiel. Było to o godzinie dziesiątej zrana. W południe opuszczono już środżagiel, a podniesiono grot oraz wronkę; nadjechało mnóstwo łodzi rybackich, wręczając im listy, z prośbą o przesłanie do domu, i zazdroszcząc powodzenia. Wkońcu dano rozkaz opuszczenia pokładów, wyhysowano flagę po fansznurze — co jest przywilejem pierwszego statku, opuszczającego Rewy, — podniesiono kotwicę i okręt ruszył w drogę. Disko udawał, że pragnie usłużyć ludziom, którzy nie zdołali mu nadesłać przesyłek pocztowych, więc przewijał się z gracją pomiędzy szonerami. W rzeczywistości był to na małą skalę jego pochód triumfalny, który odbywał się już po raz piąty w ciągu lat ostatnich, świadcząc, jak wytrawnym marynarzem był stary Disko. Harmonja Dana i skrzypce Toma Platta tworzyły muzyczny akompanjament czarownej zwrotki, której nie wolno śpiewać, dopóki się nie zużyje całego zapasu soli:

Hej hej! niech jeden z drugim do domu listy kreśli!
Już zasoliliśmy wszystko, kotwicę-śmy podnieśli! — —
Schylcie, o schylcie grotżagle — jedziem do swojskich grzęd,
Wioząc półtora tysiąca cetnarów,
I jeszcze półtora tysiąca cetnarów
Kopiate półtora tysiąca cetnarów —
Pomiędzy Queereau i Grand!

Na pokład spadły ostatnie listy, owinięte dokoła kawałków węgla; ziomkowie z Gloucester’u dawali głośne zlecenia, przeznaczone dla żon, narzeczonych i dla właścicieli statku; tymczasem We’re Here ukończył swój koncert objazdowy pośród flotyli rybackiej i wy-