Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
GRABARZE

Kto Tabaquiego nazywa swym bratem,
kto hienę do uczty zaprasza,
niechaj z pełznącym Kałdunem-Dżakałą[1]
wieczysty sojusz ogłasza!
Prawo Dżungli.

— Szanujcie wiek podeszły!
Krzyk ten, posępny, chrapliwy, zdławiony, mógł snadnie słuchacza przyprawić o dreszcze. Skwierczał jakoś złowrogo, drgał dziwnym, niepojętym skowytem, a zamykał się językiem przeciągłym. Rzekłbyś, że słyszysz rozdzierające się płótno.
— Szanujcie wiek podeszły! O sąsiedzi z nad rzeki — szanujcie wiek podeszły!
Jak okiem zasięgnąć, na wielkim obszarze rzeki nie było widać niczego, prócz flotylli drewnianych, łacińskimi żaglami opatrzonych berlinek, które — obładowane stertami wielkich ciosanych kamieni — płynęły z prądem, przewijając się właśnie pod arkadami kolejowego mostu. Flisacy przekręcali ciężkie rudła sterów, by wyminąć mieliznę, utworzoną na zaporach filarów mostowych, a gdy ją mijali, jadąc po trzy statki w rząd, nagle ów głos okropny rozbrzmiewał na nowo:

— Bramini z nad rzeki, szanujcie zgrzybiałość i wiek sędziwy!

  1. krokodyl