Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wał je ponownie i wpatrywał się w nie uporczywie, aż im się w końcu sierść zjeżyła ze strachu i poczęły drżeć na całym ciele.
— A teraz kto z nas pięciu będzie wodzem? — zapytał Mowgli.
— Ty, ty, Mały Bracie! — odrzekł Szary Brat, liżąc stopy Mowgliego.
— A więc za mną! — zakomenderował Mowgli, a cała czwórka ruszyła za nim potulnie, podkuliwszy ogony.
— To są skutki obcowania z ludzką gromadą! — zauważyła Bagheera, wlokąc się za nimi. — Ej, Baloo, jest-ci w puszczy rzecz niejedna, o jakiej się nie śniło Prawom Dżungli!
Stary miś nie odrzekł nic, ale co myślał, to myślał...
Mowgli przedzierał się bezszelestnie przez knieję, zmierzając boczkiem ku ścieżce, którą szedł Buldeo. Niebawem, rozchyliwszy krzaki, ujrzał starego myśliwca z muszkietem na ramieniu, biegnącego truchcikiem wzdłuż śladu sprzed dwóch dni.
Przypominacie sobie zapewne, że Mowgli uciekł był od wioski, dźwigając na plecach ciężką skórę, zdartą z Shere Khana, a za nim pomknął Szary Brat i Akela; ślady ich, jak łatwo zgadnąć, uwydatniały się na ziemi bardzo wyraziście. Postępując z tropu w trop Buldeo dotarł do miejsca, gdzie, jak wiadomo, Akela, zawróciwszy z drogi, pozacierał poza sobą i poplątał wszystkie ślady. Usiadł tu stary strzelec, chrząknął, burknął coś pod nosem i jął bacznie rozglądać się na wszystkie strony, by rozplątać ową gmatwaninę — a przecie każdej chwili mógł rzutem kamienia dosięgnąć tych, którzy nie spuszczali go z oka. Nikt nie potrafi sprawiać się tak cicho, jak wilk, gdy nie chce, by go posłyszano — a Mowgli, choć wedle zdania wilków poruszał się bardzo niezgrabnie, przecie