Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tajemnicy; atoli, gdy wrota już się otwierały, ciało ciągnęło go z powrotem i ze smutkiem uświadomił sobie, że jest uwięziony w ciele Purun Bhagata.
Każdego ranka ktoś po cichu stawiał napełnioną miseczkę żebraczą w występie korzeni pod kapliczką. Czasem przynosił ją kapłan; czasem zasię zamieszkały w wiosce ladakhijski przekupień piął się po stromej perci, by zdobyć sobie zasługę. Najczęściej jednak drogę tę odbywała jedna z gaździn wiejskich — ta właśnie, która przez noc daną trudziła się gotowaniem strawy. Przyszedłszy pod kapliczkę, mruczała półgłosem:
— Przemów za mną do bogów, Bhagacie. Przemów za... (tu podawała imię swojego męża).
Niekiedy powierzano tę zaszczytną misję któremuś z odważniejszych chłopców, a wtedy Purun Bhagat słyszał, jak wysłaniec stawiał prędko miskę i umykał, co sił w nogach.
Sam Bhagat nigdy nie zachodził do wioski. Leżała ona zawsze, niby jakowaś mapa, u jego stóp. Widywał wieczorynki, które urządzano na klepiskach — owych, jedynych w całej wiosce przestrzeniach, gdzie grunt był jako tako równy. Widywał przedziwną, niewysłowaoną zieleń runi ryżowej, indygowy błękit kukurydzy, puszyste zakosy hreczki, oraz czerwone kwiecie amarantu, którego małe nasionka, nie będące ani zbożem, ani kaszą, dają pożywne jadło, dozwolone według prawa Hindusom nawet w czasie postów.
Ze schyłkiem roku dachy chat stały się płytami najczystszego złota, gdyż zaczęto tam składać, celem wysuszenia, snopy zżętego zboża. Młocka i sianokosy, przesiewanie i łuskanie ryżu — wszystko to działo się przed oczyma pustelnika — tam w dole, na tle haftu wielobocznych poletek. Purun Bhagat rozmyślał o wszystkim, co