Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/238

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

lesie, rozmyślając wyłącznie o swych osobistych sprawach, biegły przed nim szepty ostrzegawcze — i wszystko, co żyło, usuwało mu się skwapliwie z drogi. Wszelakoż oczy jego miały zawsze wyraz łagodny. Nawet podczas walki nie rozjarzały się ogniem, jak oczy Bagheery — jakkolwiek uwydatniało się w nich rosnące podniecenie i zaciekawienie. Było to jedno z wielu zjawisk, których objaśnić sobie nie umiał nawet bywalec pomiędzy ludźmi — czarna pantera Bagheera.
Zwróciła się do Mowgliego z zapytaniem w tej sprawie, ale chłopak roześmiał się tylko i rzekł:
— Gdy poszkapię się w łowach, bywam gniewny. Największy jednak gniew mnie ogarnia, gdy mi wypadnie ze dwa dni chodzić z pustym żołądkiem. Czy moje oczy nie mówią ci nic wtedy?
— Usta twoje są wówczas głodne — odrzekła Bagheera — ale twoje oczy nic nie mówią. Czy pożywiasz się czy pływasz, oczy twoje bywają zawsze jak głaz jednakie... zarówno latem, jak zimą...
Mowgli spojrzał na nią ociężale spod długich rzęs a niebawem Bagheera, jak to zwykle bywało w takim wypadku, spuściła potulnie łeb ku ziemi. Znała mores Czarna Pantera i wiedziała, z kim ma do czynienia.
Leżeli we dwójkę na stoku wzgórza, panującego nad brzegiem Waingungi. U stóp ich snuły się pasma mgły, na przemian białe i zielone. Gdy wstało słońce, mgła zmieniła się w falujące morze złota i czerwieni, następnie wyklarowała się — i rozesłane po ziemi promienie musnęły wysoką trawę, na której spoczywał Mowgli wraz z Bagheerą. Było to pod koniec chłodnej pory, więc liście drzew i ziół obumarły i powiędły, a powiew wiatru budził suche i drażniące szelesty. Szczególnie jeden mały listek łopotał