Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dżungli i zalecił, by plemiona dżungli zwracały się do niego ze swymi sprawami spornymi i zażaleniami. W owych błogich czasach Praojciec Tygrysów żywił się, jak inne stworzenia, trawą i owocami. Był on tego wzrostu, co ja, odznaczał się wielką urodą, a barwa jego sierści przypominała kwiat żółtych powojów. Na całym jego ciele nie było ani jednego pasma, ani pręgi. Wszystkie plemiona dżungli stawały przed nim bez trwogi, a jego słowo było prawem dla całej dżungli. Pamiętajcie, że byliśmy wówczas jednym plemieniem. Atoli w jedną noc powstała pomiędzy dwoma kozłami zwada — ot, taki spór o paszę, jaki teraz zwykliście rozstrzygać za pomocą przednich odnoży i rogów — a gdy się prawowały z sobą wobec tygrysa, wylegującego się na kwiecistej łące, zdarzyło się (jak opowiadają), że jeden z nich trącił go nieostrożnie rogami. Wówczas Pierwszy z Tygrysów, zapomniawszy, że jest namiestnikiem i sędzią dżungli, rzucił się na winowajcę i położył go trupem.
— Do owej nocy nie wiedzieliśmy jeszcze, co to śmierć, przeto Pierwszy z Tygrysów, widząc, co uczynił, i odurzony zapachem krwi, zbiegł na trzęsawiska w kraju północnym, a plemiona dżungli, zdane na własny rozsądek (czy nierozsądek), jęły żreć się i walczyć między sobą. Posłyszał Tha wrzawę tej walki i wrócił co rychlej. Zwierzęta starały się go zagadać, mówiąc o tym i owym, atoli on dostrzegł nieżywego kozła, leżącego na trawie, i nuże pytać o zabójcę. Nikt jednak nie odpowiedział, bo zapach krwi oszołomił i oszalenił wszystkie zwierzęta, jak to się dzieje i dzisiaj w podobnym wypadku; kto żyw, biegał tam i sam, jak w kołowaciźnie, potrząsał łbem, fikał kozły i krzyczał przeraźliwie. Tha, nie mogąc doczekać się odpowiedzi, wydał rozkaz obwisłym krzewom i przyziemnym pnączom, by napiętnowały onego kozłobójcę tak, iż-