Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Wygląda to tak, jak byśmy chcieli samą śmierć wytargać za wąsy... ale... Powiem ci szczerze, mój Kaa, że jesteś najmędrszy ze wszystkich stworzeń dżungli!
— Niejeden mi to już mówił. Ale do rzeczy! Gdy dhole będą cię ścigać...
— Na pewno będą mnie ścigały! Ho! ho! Mamci ja pod językiem niejeden cierń, którym mogę je rozjątrzyć.
— Jeżeli będą cię ścigały zajadle i na oślep, wpatrując się tylko w twe plecy, wszystkie te, które nie wymrą tu w górze, będą się przeprawiać albo tu, albo nieco poniżej, bo Małe Plemię spadnie na nich całą chmarą. Otóż Waingunga jest rzeką zachłanną... a żaden Kaa nie przyjdzie im z pomocą... więc wszystkie dhole, jakie przy życiu zostaną, będą musiały podążyć aż do brodów koło leż seeoneńskich. Tam zaś powinna czatować twoja szajka i złapać ich za gardło.
— Ehej! Eowawa! Dalibóg, czegoś lepszego nawet pomyśleć nie można... chyba to, by w porze suchej padały deszcze! Tu chodzi tylko o tę drobnostkę, jaką jest ucieczka przed pościgiem, a następnie skok ze skały. Zaraz dam znać o sobie dholom, by ruszyły za mną.
— Czy przyjrzałeś się tym skałom.. od strony lądu?
— Prawda! zapomniałem o tym!
— Idź-że więc je obejrzeć. Grunt tam jest zmurszały, pełen jam i rozpadlin. Jedno niezgrabne, nieopatrzne stąpnięcie może położyć kres gonitwie. Miejże się więc na baczności. Zostawiam cię tutaj i udam się z meldunkiem do twej drużyny, by wiedziano, gdzie należy spodziewać się napaści dholów. Czynię to jedynie ze względu na ciebie, nie poczuwam się bowiem do żadnej łączności z wilczą hałastrą.
Gdy Kaa nie lubował sobie w czyjejś znajomości, potrafił okazać się szorstkim i przykrym, jak nikt w całej kniei