Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wych było mi danym oglądać. Nie jestem ani mądry, ani silny. Masz może jaki lepszy pomysł, mądry wężu Kaa?
— O, jam już widział sto... i jeszcze raz sto pór deszczowych! Zanim Hathi stracił mleczne zęby, jam już pozostawiał ze sobą znaczny ślad na piasku! Klnę się na pierwsze w świecie jajko, że jestem starszy od wielu drzew i że widziałem wszystko, co w ciągu wielu lat działo się w dżungli!
— Ale teraz mamy do czynienia z nowym zgoła rodzajem łowów — odrzekł Mowgli. — Nigdy wszak się dotąd nie zdarzało, by dhole przeciągały naszym szlakiem.
— Wszystko, co jest, było już kiedyś, a to, co będzie, jest tylko powtórzeniem zdarzeń z jakiegoś dawnego, zapomnianego roku. Siedź cicho, bo teraz będę przeliczał zbiegłe moje lata.
Przeszło godzinę Mowgli leżał na wznak wśród wężowych skrętów, zabawiając się nożem, a tymczasem Kaa, położywszy łeb nieruchomo na ziemi, rozmyślał o wszystkim, co kiedykolwiek był widział, słyszał i poznał, począwszy od dnia, w którym wylągł się z jajka. Oczy jego mżyły światłem, jak zwietrzałe opale, zasię od czasu do czasu głowa poruszała się sztywnie to w lewo, to w prawo, jak gdyby polował przez sen. Mowgli drzemał spokojnie, bo wiedział, że nie masz to, jak przespać się przed polowaniem — a spać umiał o każdej porze czy to dnia, czy nocy.
Naraz poczuł, że Kaa staje się coraz grubszy i większy, jakoby się rozdymał, a z paszczy jego począł wychodzić syk, przypominający zgrzytanie miecza dobywanego z pochwy.
— Widziałem wszystkie umarłe lata — syczało stare wężysko. — Widziałem wielkie drzewa, stare słonie, oraz