Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zwojów jego cielska, nawijając na palec zrzuconą świeżo przezeń, postrzępioną i podartą skórę, która pokręconymi pasmami zwisała wszędy po skałach. Kaa z wielką uprzejmością podwinął się pod szerokie, gołe plecy Mowgliego, tak iż chłopak prawdziwie wypoczywał w tym żywym fotelu.
— Wybornie odlazła! — szepnął do siebie Mowgli, bawiąc się starą skórą. — O, nawet łuski z oczu wybornie odeszły. Ależ to zabawna rzecz widzieć u czyichś nóg nakrycie jego głowy!
— Co znowu! Gdzieś ty u mnie widział nogi? — nadąsał się Kaa. — A ponieważ cały mój ród zwykł zrzucać z siebie stare odzienie, przeto nie widzę w tym nic zabawnego. Czy tobie twoja własna skóra nie wydaje się czasem zastarzałą i szorstką?
— Owszem, ale wtedy idę się wykąpać, moja Płaska Głowo! Choć i to prawda, że podczas wielkich upałów radbym wyskoczyć ze skóry (oczywiście, bez bólu) i pohasać sobie bez tej powłoki.
— Ja się też kąpię, ale swoją drogą zmieniam też skórę. Jakże ci się podoba moja nowa odzież?
Mowgli powiódł ręką po skórnej szachownicy olbrzymiego grzbietu.
— Żółw ma grzbiet twardszy, ale mniej wzorzysty — rzekł tonem znawcy. — Żaba, moja imiennica, jest bardziej nakrapiana, ale za to mniej twarda. Skóra twoja wygląda wcale ładnie; jej deseń przypomina kropki w kielichu płomienistej lilii.
— Przydałaby jej się woda. Nowa skóra nabiera pełnej barwy dopiero po pierwszej kąpieli. Chodźmy się wykąpać.
— Zaniosę cię! — rzekł Mowgli i nachylił się ze śmiechem, by podnieść z ziemi najgrubszą część wężowego