Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jak dzisiejsze kobiety w tych stronach. „Kto lubuje się w błyskotkach, będzie miał stryczek za naszyjnik“, powiada przysłowie... Wszystkie krokodyle we wszystkich rzekach spasły się wówczas ogromnie, ale los chciał, że ja spasłem się najwięcej. Wieści głosiły, że Anglików zaganiano gromadami ku rzekom i (klnę się na lewą i prawą odnogę Gangesu!) było to chyba prawdą! Im dalej posuwałem się na południe, tym bardziej upewniałem się co do prawdziwości tej pogłoski. Tak to z prądem rzeki dopłynąłem aż poza Monghyr, mijając wielkie mogiły, co patrzą w wodę...
— Znam tę miejscowość — rzekł adiutant. — Od owego czasu Monghyr stał się miastem bezludnym; dziś mało kto tam mieszka.
— Następnie zacząłem zwolna i ociężale piąć się w górę rzeki i nieco powyżej Monghyru napotkałem łódź, pełną białych ludzi... żywych! O ile pamiętam, były to same kobiety; leżały pod płótnem rozpiętym na drągach i płakały głośno. W owych czasach jeszcze nie strzelano do nas, strażników brodu. Strzelby miały co innego do roboty; słyszeliśmy ich odgłos przez cały dzień i przez całą noc w głębi lądu, to dalej, to bliżej, zależnie od kierunku wiatru. Wynurzyłem się łbem tuż przed samą łodzią, bom dotąd nigdy nie widywał żywych ludzi białych, mimo, że poznałem ich wybornie... pod inną postacią. Nagie białe dziecko klęczało przechylone koło burty i zanurzało rączki w wodzie, bawiąc się szlakiem piany, snującym się za łodzią. Prawdziwa rozkosz patrzeć, jak dziecko lubi płynącą wodę! Tego dnia byłem najedzony, ale miałem jeszcze w żołądku mały, niezajęty kącik. W każdym razie nie z głodu, tylko dla zabawy rzuciłem się ku rączkom tego dziecięcia. Były one tak jasne i wyraźne, że nawet nie potrzebowałem sie im przyglądać, gdym je schwycił. Ale te rączęta