Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Messua szlochając rzuciła się do nóg Mowgli’ego, ale on podniósł ją czemprędzej pełen niewytłómaczonego drzenia.
Wtedy ona zawisła na jego szyi, poczęła go pieścić, całować, przemawiać doń najsłodszymi i najtkliwszymi wyrazami, na jakie się zdobyć umiała, a jej mąż rozglądał się przez pewien czas chciwie po polach i rzekł: „Jeśli dojdziemy do Kanhiwary i zyskamy przychylność Anglików, wtedy to dopiero wytoczę proces Braminowi, staremu Bulde’owi i innym i zniszczę wioskę do szczętu. Podwójnie mi zapłacicie za moje zboże niezżęte, za moje wychudłe bawoły! Muszę znaleść sprawiedliwość!“
Mowgli się zaśmiał. „Nie wiem, co to jest sprawiedliwość, ale — przyjdź po najbliższych deszczach, a obaczysz, co z tego pozostanie“.
Szli prosto przed siebie w głąb Dżungli, a matka-wilczyca wyskoczyła z kryjówki.
„Idź za nimi!“ rzekł Mowgli; „i bacz, by cała Dżungla wiedziała o tem, że muszą przejść bezpiecznie. Dobądź trochę głosu. Chcę zawołać Bagheerę“.
Głębokie, przeciągłe wycie rozległo się i zgasło i Mowgli ujrzał, jak mąż Messuy drżał i rozglądał się dokoła, mając chętkę zawrócić do chaty.
„Idźcie dalej“, zawołał Mowgli wesoło. Mówiłem przecież, że może być trochę śpiewania. Te hasła odprowadzą was aż do Kanhiwary. To jest Łaska Dżungli!“
Messua popchnęła naprzód męża i wnet zawarły się nad nimi i nad matką-wilczycą wieka ciemności, gdy wtem wyskoczyła tuż prawie z pod nóg Mowgli’ego Bagheera, drżąca rozkosznie od upojenia się nocą, która zaraża szaleństwem plemiona Dżungli.
„Wstydziłam się za twoich braci“, rzekła mrucząc.
„Jakto? Czyż nie pięknie zaśpiewali Buldeo’wi?“ spytał Mowgli.
„Za pięknie! Za pięknie! Ba, nawet i ja, usłyszawszy ich, zapomniałam