Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Mowgli spojrzał na swoich przyjaciół, przenosił wzrok z jednego na drugiego — pierś mu wezbrała, w oczach wybłysły mu łzy. Postąpił parę kroków naprzód, przykląkł i rzekł:
„A czyż ja nie wiem, czego ja chcę? Spojrzcie mi w oczy!“
Spojrzały na niego lękliwie, lecz wnet odwróciły oczy i chciały odejść — ale on je przywołał kilkakrotnie i powtarzał: „Popatrzcie mi w oczy!“, aż sierć najeżyła się na grzbietach i zadrżały na całem ciele pod wpływem uporczywego wzroku Mowgli’ego.
„Więc“, spytał w końcu, „któż z nas pięciu jest tu wodzem?“
„Ty jesteś wodzem, mały bracie“, rzekł Szary Brat i polizał stopy Mowgli’emu.
„Więc słuchajcie mnie!“ rzekł Mowgli, a wilki poszły za nim skulone, z pospuszczanemi ogonami.
„Oto do czego prowadzi pobyt pomiędzy ludźmi“, rzekła Bagheera, idąc za nimi. Jest teraz w Dżungli coś więcej, niż Prawo — czy nie tak, Baloo?“
Stary niedźwiedź nic wprawdzie nie odpowiedział, ale za to myślał o niejednem.
Mowgli bez szelestu przemykał się wnętrzem puszczy w kierunku prostopadłym do drogi Bulde’a, aż wreszcie rozchylając gąszcza zarośli ujrzał starego człowieka, który biegł z muszkietem na ramieniu traktem, od dwóch dni wydeptanym.
Przypominacie sobie zapewne, że Mowgli, opuszczając wieś, wyniósł z niej na ramionach skórę, zdartą z Shere Khana i, że Akela i Szary Brat biegli za nim tak, że ślady ich stóp na drodze łatwo było można rozróżnić. Teraz doszedł Buldeo do miejsca, do którego — jak wiecie — powrócił Akela, by pozacierać ślady. Przybywszy tu, usiadł wygodnie na ziemi, pokaszlał, pomruczał trochę pod nosem, wglądnął tu i tam w zarośla, aby zagubiony ślad odszukać, a mógłby był przecież kamieniem dorzucić do tych, którzy go podpatrywali. Żadne stworzenie nie