Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zniweczyć wszelkie ślady i odjąć im wszelką możliwość pościgu. A skoro ślady na tyle już były zatarte, żem ich sam odpoznać nie zdołał, zjawił się nademną nietoperz Mang i załopotał wplątany skrzydłami w gęstej koronie drzewa. I rzekł do mnie Mang: „W gromadzie ludzkiej, która wypędziła od siebie naszą Żabkę, szum teraz okrutny i wir straszliwy, jakby w gnieździe szerszeni“.

Ilustracja — człowiek i gromada wilków wewnątrz ciemnej jaskini.

„Ale bo też i kamień wrzuciłem do tego gniazda“, zaśmiał się Mowgli, który się nieraz ćwiczył w ciskaniu dojrzałych owoców do gniazd osich i szybkiem zanurzaniu się w najbliższem bagnie, zanim jeszcze rozgniewane owady zdołały go dosięgnąć.
„Spytałem Manga, co widział. Mang odpowiedział, że Czerwony Kwiat kwitnie u wejścia do wioski, a mężowie ze strzelbami siedzą przy nim. Otóż wiem dobrze i mogę za to zaręczyć — Akela spojrzał na swoje plecy i boki licznemi bliznami pokryte — że ludzie nie dla zabawy lub żartów noszą ze sobą strzelby. A teraz, mały bracie, wiedz o tem, że człowiek ze strzelbą tropi nasze ślady, jeśli ich już dotąd nie wytropił.
„I pocóż to“, spytał Mowgli rozgniewany. „Wszakże ludzie wypędzili mnie od siebie! Czegoż więcej chcą odemnie?“
„Jesteś człowiekiem, mały bracie“, odparł Akela, „a my wolni myśliwi, nie zdołamy ci wytłomaczyć, co twoi bracia czynią i dlaczego tak czynią, a nie inaczej“.