Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wielka, gorąca łza upadła mu na kolana, i, choć Mowgli był naprawdę bardzo biedny, uczuł się szczęśliwym z tego, że taki biedny — czy pojmiecie ten niemądry rodzaj szczęścia? „Jak się obszedł sęp Chil ze zwłokami Akeli“, powtórzył, „tej nocy, gdym ocalił gromadę od Rudego Psa“. Zamilknął na chwilę myśląc o ostatnich słowach wilka-przodownika, które i wy sobie snadź przypominacie. „Akela nagadał mi wiele niemądrych rzeczy, nim umarł, bo gdy umieramy, żołądek nasz głupieje. Powiedział on... Ale nie! jestem zawsze prawym synem Dżungli!“
W nadmiernem podnieceniu, wspominając bój na piaszczystych ławicach Waingungi stoczony, wykrzyknął głośno ostatnie słowa; jakaś dzika bawolica, leżąca dotąd w trzcinach, dźwignęła się na kolana i odsapnęła: „Człowiek!“
„Uhh!“ stęknął dziki bawół Mysa (Mowgli słyszał potężne pluskanie jego cielska w bajurze), „to nie jest człowiek. To bezwłosy wilczek z seeoneejskiej gromady. Wśród takich nocy przebiega on Dżunglę w rozmaitych kierunkach.
„Uhh!“ rzekła bawolica i spuściła głowę przeżuwając dalej, „myślałam, że to człowiek“.
„Mówię, że nie. Och, Mowgli, czy kto zagraża?“ zamruczał bawół.
„Och, Mowgli, czy kto zagraża?“ powtórzył chłopiec przedrzeźniając. „Mysa tylko o tem myśleć umie: czy kto zagraża. Ale Mowgli, który dniem i nocą biega po całej Dżungli i czuwa za was dwoje, cóż was obchodzi?“
„Jak on głośno krzyczy?“ zauważyła bawolica.
„Tak krzyczą ci“, odparł Mysa wzgardliwie, „którzy zrywają trawę ale jej nie jedzą“.
„Za mniejszą obrazę“, jęknął z cicha Mowgli, „za mniejszą obrazę byłbym jeszcze w ostatniej porze deszczowej wystraszył Mysę z bagniska i pogalopował na nim przez błota, zarzuciwszy mu z sitowia uździenicę“. Mówiąc to wyciągnął rękę, by zerwać włóknistą trzcinę, ale ręka opadła