Przejdź do zawartości

Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

lody pękały, a foka uganiała za rybami, które wicher zapędził do zatoki. Nowe dziury focze oddalone stąd o dwa dni drogi. Niechże wyprawią się jutro dzielni myśliwi i przywiozą do wsi foki, które upolowałem — dwadzieścia pięć tłustych, w śniegu zagrzebanych fok! A skoro je pozjadamy, uczynimy powszechną wyprawę na foki aż hen... na krańce lodów“.
„Cóż ty uczynisz?“ spytał czarodziej wioski głosem, jakim zwykle przemawiał do Kadlu, najbogatszego z Tununirmiutów.
Kadlu spojrzał wymownie na dziewczynę z Północy i odpowiedział spokojnie: „My zbudujemy dom“. I wyciągnął rękę na północny zachód, gdyż w tym właśnie kierunku od chaty ojcowskiej osiedla się u Inuitów ożeniony syn, lub córka zamężna.
Ale dziewczyna odwróciła ręce dłońmi do góry, i smutno wstrząsnęła głową. Wszak była cudzoziemką, dzieckiem znalezionem i nie mogła wnieść żadnego wiana mężowi.
Wtedy Amoraq zerwała się z tapczanu i poczęła zrzucać dziewczynie na kolana najrozmaitsze przedmioty — lampy kamienne, żelazne skrobaczki do wyprawiania skór, cynowe kociołki, skóry zwierzęce, bramowane zębami piżmowca, igły do zszywania płótna żaglowego, jakich używają marynarze — a wszystko to utworzyło tak bogatą wyprawę, jaką nie wiele Inuitek otrzymało z domu rodzinnego. Więc dziewczyna skłoniła głowę aż do ziemi, serdeczną przejęta wdzięcznością.
„A i te także!“ rzekł z uśmiechem Kotuko wskazując na psy, które tuliły zimne, wilgotne pyski do policzków młodej dziewczyny.
„Ach“, rzekł w końcu angekok, chrząkając znacząco, jak gdyby to on właśnie wszystko tak mądrze obmyślił i do skutku doprowadził.
„Skoro Kotuko opuścił wioskę, udałem się do Domu Śpiewaków i odśpiewałem czarodziejskie pieśni. Śpiewałem długie noce bez przestanku, wzywając Ducha wielkiego Renifera. Mój to śpiew wywołał burzę, która zdruzgotała białe lody, mój to śpiew zapędził psy do Ko-