Przejdź do zawartości

Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

należycie — choć ci kolba przy strzelaniu nos okrwawiła. Hej, żeglarze! Wyciągnijcie-no tę głowę na brzeg, wygotujemy czaszkę, bo skóra w strzępy podarta i nie przyda się na nic. Teraz połóżmy się spać. Opłaciło się nam czuwanie tej nocy, nieprawdaż?“

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Dziwnym zbiegiem okoliczności, w trzy minuty po odejściu tych ludzi, uczynili Szakal z Adjutantem taką samą uwagę.