Strona:Rudyard Kipling - Światło które zagasło.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Wobec tego wszystko w porządku — rzekł do, siebie Torpenhow. — Bibki wychodzą ludziom na zdrowie, a Dick ma tęgą głowę... ale kiedy kobietki zaczną do niego robić oczka, wówczas nie ręczę za niego... Binkie, nie bądź nigdy człowiekiem, mała psino. Są to wstrętne bydlęta, które dopuszczają się okropnych niedorzeczności.
Dick skierował się w stronę północy, idąc naprzełaj przez park, atoli w myśli kroczył teraz wraz z Maisie po iłowatej płaskoci nadmorskiej, śmiał się głośno, przypominając sobie ów dzień, gdy przystroił frendzelkami papierowemi rogi Amommy, za co Maisie, blada od złości, uderzyła go kułakiem. Jakże długie wydawały się owe cztery lata, ponownie oglądane, i jakże ściśle osoba Maisie wiązała się z każdą ich godziną! Oto na morzu sroży się burza, a Maisie w szarej sukieńczynie stoi na wybrzeżu, odgarniając z przed oczu zmoknięte włoski i śmiejąc się z łodzi rybackiej, co pędem gna ku domowi; to znowu spieka słoneczna praży błotnistą wydmę, a Maisie urągliwie węszy noskiem, zadarłszy podbródek do góry; to znów Maisie ucieka przed wiatrem, który smaga pobrzeżne wiszary i miota piasek, niby śrót, dokoła jej uszu; kiedyindziej zaś Maisie, wielce spokojna i Bogu ducha winna, opowiada pani Jennett niestworzone historje, w czem Dick jej wtóruje mniej wyszukane mi krzywoprzysięstwami; jeszcze kiedyindziej, Maisie przeskakuje ostrożnie z kamyka na kamyk, zaciskając zęby i silnie dzierżąc w rękach pistolet; wreszcie, Maisie w szarej sukience siedzi na trawie pomiędzy wylotem działa a kiwającym się żółtym makiem nadmorskim... Obrazy, jeden po drugim, przesuwały się szybko przed jego oczyma, a ostatni przetrwał najdłużej. Dick czuł całkiem szczęśliwy pod wpływem jakiegoś błogiego