Strona:Rudyard Kipling - Światło które zagasło.djvu/309

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Muszę jechać do Suakin. Pomyśl o mnie. Przez ten rok wiele, wiele się zmieniło i niema tu już ludzi, których znałem wprzódy. Egipski parowiec płynie wzdłuż Kanału do Suakin — a łodzie pocztowe... Ale nawet i w takim razie...
— Nie łamże już sobie nad tem głowy. Ja wiem, co zrobić, i moją rzeczą jest myśleć. Pojedziesz... pojedziesz i odwiedzisz swego przyjaciela. Bądź rozsądny i siedź tutaj, dopóki w domu nie nastanie jaki taki spokój... Ja muszę obsługiwać gości... a potem położyć się do łóżka. Pojedziesz, dalibóg pojedziesz.
— Jutro?
— Skoro tylko będzie można. — mówiła do niego takim tonem, jakim piastunka uspokaja małe dziecię.
Siedział za stołem, przysłuchując się gwarowi przystani i ulic i łamiąc sobie głowę, nad tem, kiedy się to wszystko skończy; wreszcie Madame Binat zaciągnęła go do łóżka i kazała mu ułożyć się na spoczynek. Cały dom rozbrzmiewał wrzaskiem, śpiewem, pląsami i hulanką; Madame Binat uwijała się w tym rozgardjaszu, jednem okiem doglądając zapłaty za napoje oraz sprawowania się dziewek służebnych, drugiem zaś strzegąc interesów Dicka. Ten drugi cel mając na względzie, uśmiechała się do patrzących ukradkiem i z podełba oficerów tureckich z pułków fellah’skich, wdzięczyła się do niższych cyprjockich funkcjonarjuszów komisarjatu i okazywała niezwykłą uprzejmość ajentom karawanowym, nienależącym wogóle do żadnej narodowości.
Wczesnym rankiem, ubrana w nadobną suknię balową z płomiennie czerwonego jedwabiu, z wyblakłym haftem złotym na przodzie oraz z wiązką szlifowanych szkiełek na szyi, przyrządziła czekoladę i zaniosła ją Dickowi.