Strona:Rudyard Kipling - Światło które zagasło.djvu/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przenieść zpowrotem na dawne miejsce, po jednemu i z największą ostrożnością. Mógł wykonywać w myśli działania liczbowe, jeżeli tylko zależało mu na ich rozwiązaniu; mógł rozmawiać sam z sobą, albo z kotką, jeżeli ta raczyła go odwiedzić; skoro zaś zawodem jego było niegdyś malarstwo, mógł rysować sobie to i owo palcem wskazującym w powietrzu; takie figury były jednak wielce podobne do rysunków kreślonych Z zamkniętemi oczyma... Mógł podchodzić do półek i przeliczać książki, szeregując je podług wielkości; albo stawać nad komodą i przeliczać koszule, układając je po dwie lub trzy na łóżku, w miarę tego, czy której brakło guzików lub miała wyszargane mankiety. Jednakże nawet to zajęcie znudzi się po jakimś okresie czasu, a każdy z tych okresów dłużył się, dłużył okropnie.
Dickowi pozwolono przesortować zawartość pudełka z narzędziami, w którem pan Beeton przechowywał młotki, kurki, śruby, ułomki przewodów gazowych, oliwiarki i szpagaty.
— Jeżeli każda rzecz nie jest akuratnie tak ułożona, że wiem, gdzie jej mam szukać, wtedy doprawdy nie mogę nic znaleźć, gdy mi czego potrzeba. Pan nie ma nawet pojęcia, ile to takich drobiazgów trza mieć pod ręką, gdy się ma na głowie cały dom — mówił pan Beeton.
I dotykając już klamki, prawił na wychodnem:
— Oj ciężko to panu szanownemu... ja tak sobie myślę, że panu musi być ciężko. Czy pan szanowny nie ma jakowychś... tego... projektów?
— Będę płacił komorne i utrzymanie. Czy to nie wystarcza?
— Ani na chwilę nie miałem wątpienia, czy pan szanowny może się wypłacić z tego, co się należy, ale często mówiłem żonie: „Jemu to ta musi być ciężko, bo to nie