Strona:Rudyard Kipling - Światło które zagasło.djvu/267

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

by mu odjęta była przytomność umysłu, Bóg nie wysłuchałby tych modłów. Naodwrót, umysł nabrał przyspieszenia, a myśli, wciąż obracające się w kółko, tarły jedna o drugą, jak ścierają się młyńskie kamieniska, gdy pomiędzy niemi zbraknie ziarna. Mimo to mózg nie wyczerpywał się i nie dawał odpocznienia — jeno wciąż myślał i myślał, pod koniec już samemi tylko urojeniami i wszelakiemi wspomnieniami; wznawiał w nim pamięć o Maisie, dawne powodzenie, nie frasobliwe włóczęgi po lądach i morzach, blask twórczości, wraz z poczuciem, iż była ona naprawdę dobra... i podsuwał mu domysły, coby to mogło się jeszcze wydarzyć, gdyby oczy pozostały wierne swej powinności. Kiedy myślenie ustawało pod brzemieniem doszczętnego znużenia, wówczas w duszę Dicka napływała jedna za drugą fala przemożnego, a bezcelowego lęku — wówczas nie odstępowała od niego obawa śmierci głodowej, trwoga, ażeby niewidzialny pułap nań się nie zwalił, strach przed ogniem, mogącym objąć cały pensjonat i jemu, Dickowi, zgotować śmierć bezbronną, — wreszcie nawiedzały go męczarnie okropniejszego jeszcze przerażenia, z któremi równać się nie może żadna bojaźń śmiertelna. W takich chwilach Dick schylał głowę i kurczowo obejmując poręcze krzesła zmagał się z bijącym nań potem, póki brzęk talerzy nie oznajmił mu, że zastawiono przed nim coś do jedzenia.
Pan Beeton przynosił jadło, gdy miał czas wolny, a Dick mimowoli przyzwyczaił się słuchać bacznie jego gawędy, która zawsze toczyła się dokoła źle uszczelnionych kurków gazowych, zlewów wodociągowych, wymagających gruntownej naprawy, dokoła zręcznych sposobów wbijania gwoździ w ścianę celem zawieszenia obrazów, a wreszcie dokoła grzeszków pokojówek i po-