Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— To też chyba z takim wzrokiem, jaki pan masz, mogłeś się pan ożenić. Trafiło się panu to, jak „ślepej kurze ziarnko“.
— Oj co trafiło, to trafiło, a zgadłeś pan, że w istocie tylko dzięki mojej myopii. Ale — dodał pan Anzelm, wychyliwszy znowu kieliszek wina — przynajmniej, jeżeli ożeniłem się w skutek krótkiego wzroku, to dzięki jemu, owdowiałem także. Bóg dał, Bóg wziął, niech imię Jego będzie pochwalone!
— Jakto? ożeniłeś pan się i owdowiałeś w skutek swojego krótkiego wzroku? Opowiedz-że pan, jak to było!
— Panie — szepnął pan Anzelm — to jest okropna, straszna tajemnica! Dotychczas nie ukończyłem jeszcze rachunków z mojem sumieniem z tego powodu. Ale mniejsza o to — napijmy się! Opowiem panu całą tę sprawę, abyś mi pan wyjawił swoje zdanie...
Wypiliśmy, a pan Anzelm zaczął swoje opowiadanie.
— Lat temu cztery, przyjechałem do Lwowa podczas karnawału, aby się trochę rozerwać, bo choć to już czwarty krzyżyk był tuż za plecyma, to póki człowiek był kawalerem, korciło go zawsze pohulać od czasu do czasu. Stanąłem w hotelu pod Zielonym Tulipanem, pan znasz ten hotel?
— O, znam, znam!
— Stanąłem tedy, przebrałem się i poszedłem do teatru. Po przedstawieniu, znajomi, których spotkałem w teatrze, zaciągnęli mię na kolację, a po kolacji, wstąpiliśmy jeszcze na szklankę ponczu do kawiarni. Było już po dwunastej, gdyśmy się rozeszli. Jeden poszedł w lewo, drugi w prawo, a ja zostałem sam na ulicy. Wszystkie latarnie oczywiście były już pogaszone, ciemno