Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sześciu ochotników z Galicji, którzy dostarczyli dwanaście bardzo szczegółowych opisów owej walki, trzynasty byłby więc całkiem zbytecznym. Zajmę się odtąd wyłącznie losami lorda Plantageneta, zasługującemi na to, żeby pamięć ich przeszła do potomności.
Zbudzony hukiem wystrzałów i trzaskiem gałęzi, łamiących się od gradu kul i spadających mu na głowę, dzielny komisarz wojenny podniósł skołataną tyła wypadkami głowę, i usłyszał głośne wołanie: Zaprządz „wozy! W poczuciu przyjętego na się obowiązku, skoczył n a ziemię, i przecierając oczy, począł szukać za końmi, przeznaczonemi do tego użytku. Tymczasem strzały nie ustawały, i owszem, padały coraz gęściej, niektóre kule już tylko o parę łokci przenosiły głowę jego lordowskiej mości, a na domiar tego wszystkiego, z jednej strony lasu dał się słyszeć kwik i pisk szkaradny, zwiastujący szarzę kawalerji moskiewskiej. Położenie mojego bohatera było trudne, ale trzeba mu przyznać, że się zeń wydobył z prawdziwie napoleońską przytomnością umysłu. Rzuciwszy bowiem oczyma wkoło, zobaczył ów dół, wykopany dla zabitych, i nie tracąc czasu, zajął w nim stanowisko wyczekujące i tem warowniejsze, iż jakiś oddział kosynierów poskoczywszy naprzeciw zbliżającym się dragonom, przestraszył ich tak gwałtownie, że się już więcej tego dnia nie pokazali.
Wielka szkoda, że panna Zamirska nie mogła widzieć, jak bezpiecznie i zaciszno kochanek jej przepędził czas bitwy: byłaby się przestała trapić myślą o ciosach i strzałach, które go trafić mogły.
Po dwugodzinnym boju, nieprzyjaciel począł pierzchać — a cały nasz oddział ruszył za nim. Zaprzęgnięto wozy, żeby nie uległy jakiemu napadowi, i kazano im postępować zwolna za kolumnami piechoty. Milord tego