Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Pojedziesz pan! — krzyknęła panna Henryka, tupiąc nóżką, a jednocześnie siągnęła ręką do torbeczki podróżnej, która koło niej leżała.
— Ale nie, nie, nie pojadę! — wołał lord Henry na pół jeszcze w strachu, a na pół już w rozpaczy. — J a nie chcę teraz jechać do obozu! Wtem z torbeczki podróżnej ukazał się instrument żelazny, nader rzadki w torbeczkach tego rodzaju. Był to bardzo piękny rewolwer, prawdziwe cacko, tylko nie dla panien.
Na ten widok, milord odsunął — może zresztą przypadkiem — komodę, na której stały porcelany pani Sury — ale wnet, jakby sobie pomyślał, że ten schowek nie będzie dość bezpiecznym, rzucił się do drzwi. Tam atoli spotkał się z Siedlakiem, który się nie mógł wstrzymać od przywitania go moskiewskiem:
O, ne ujdjosz! ptaszku!
Milord był w rozpaczliwem położeniu, i w tej uroczystej chwili zdobył się na frazes arcydyplomatyczny
— Nie zapominajcie państwo, że jesteśmy na obcem terytorjum. Gwałt na mojej osobie, mógłby was tu drogo kosztować!
— O, nie ujdziesz nam pan nawet pod inwokacją pana Szmerlinga! — zawołała panna Henryka. — Z tego terytorjum, które pan nazywasz obcem, mamy tylko dwie mile do granicy, konie nasze są doskonałe, a sześć strzałów wystarczą mi zupełnie!
Cóż mi więcej zostaje do powiedzenia? Oto zapisuję tu na wieczną rzeczy pamiątkę, że w powiatowem mieście Rogocinie, w królestwie Galicji i Lodomerji, o godzinie pierwszej po południu, a zatem w biały dzień popełniono zbrodnię naruszenia spokojności publicznej,