Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gwoli łatwiejszego przystępu w zagłębieniu znajdował się wysoki gradus. Na tem oknie siedziała panna, której kształty i policzki świadczyły o dobroczynnym wpływie wiejskiego powietrza na jej zdrowie. Siedziała, jak mówię, ale ponieważ mimo gradusa okno było, jeszcze zawsze — bardzo wysokie, i nie dostawała nogami do ziemi, więc bambałamkała[1] niemi w powietrzu z ujmującą naiwnością.
— Aha! to panowie! — odezwała się do nas, z równym powyższemu ruchowi sans façon.
Przyzwyczajony do form mniej prostodusznych i patryarchalnych, uważałem za potrzebne oświadczyć że jestem Budzicki a to mój kolega, Zurawiński.
— To nic! — odparła nimfa bambałamkając dalej nogami. Spojrzeliśmy po sobie, nie wiedząc czy martwić się — czy radować z powodu, że „to nic!“ — a jeszcze bardziej nie wiedząc, co począć dalej, i pocośmy tu właściwie przyszli. Z kłopotu tego wybawiła nas urocza bogini, przebywająca na wysokościach okna.
— Proszę panów siadać; tatko zaraz przyjdzie. Ale... chachacha! tam musi być wielkie błoto w mieście bo strach, jak się panowie zatałapali!

Posiadaliśmy i przyznaliśmy że jest wielkie błoto. Nie mogliśmy także zaprzeczyć oczywistemu faktowi, żeśmy się strasznie „zatałapali“. Po tej wymianie zdań, brakło nam wszakże dalszego wątku, i była wielka cisza dokoła, wśród której „tatko“ ciągle jeszcze nie nadchodził i sytuacya stawała się coraz trudniejszą do wyjaśnienia.

  1. Bambałamkać — wykonywać przyspieszony ruch wahadłowy jak n. p. serce u mniejszego dzwonu, które; wydaje odgłos; „bam-ba-łam!“ Wyraz ten poleca się uwadze zbieraczy prowincyonalizmów, ponieważ nie mamy odpowiedniego mu, a przynajmniej równie dokładnie rzecz oddającego wyrazu książkowego. P. A.