Strona:Romantyzm a mesjanizm.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Towiański otworzył oczy nasze na ten zasadniczy podstawowy probierz wartości wszelkich: stosunek ich do życia. „Qui facit veritatem, venit ad lucem“ (Ewang. św. Jana III, 21)[1]. Towiański wskazywał obowiązek poddawania zasad i teorji naszych ogniowej próbie realizacji, przynosił nakaz osobistej pracy jednostki nad sobą, głosił konieczność „czynu w duchu, duszy i ciele“. Pierwszym koniecznym aktem świadomej siebie jednostki, przejściem od teorji do rzeczywistości winno być przerobienie i opanowanie tego najoczywistszego, głównego, naturalnego materjału, jakim jest człowiek sam dla siebie, w pierwszej linji ciało nasze, które jest symbolem materjalnym naszych zdobyczy, uwidomieniem dotychczasowej drogi rozwojowej, skondensowaną przeszłością naszą[2]. Dalej, ciało to symbol uspołecznienia człowieka, związku jego ze światem zewnętrznym; ciało — to węzeł dwu światów: wewnętrznego i zewnętrznego: ciało jest uwidomieniem tej prawdy, że stworzenie nie jest bezwzględnie wolne, niezależne, lecz że jest i winno być współzależne, odpowiedzialne i solidarne ze światem zewnętrznym. Podnoszenie ciała, to znaczy tego, co jest codzienne, stale obecne, do wysokości ducha, jest, wedle Towiańskiego, głównem zadaniem chrześcijanina. Jest to warunkiem wyrośnięcia z romantyzmu. Romantyzm jest to bowiem pewnego rodzaju parallelizm psychofizyczny. Wysunąwszy na czoło nakaz „przepierania ciała duchem“, opanowywania życia i przerabiania go, nie gardząc najbardziej nawet błahemi jego dziedzinami, — Towiański gruntownie przełamał stanowisko romantyzmu, jako że „treścią świadomości romantycznej staje się to tylko, co nie zawiera w sobie pierwiastku własnej osobistej dyscypliny i woli“[3].

Mesjanizm uprawnia więc subjektywizm, przenosi go nawet do poznania, subjektywizm jednak ten obowiązuje, nie rozluźnia, gdyż jest poddany pewnego rodzaju hierarchji przeżyć. Spotykamy oto często zjawisko dziwne z pozoru, jednak umotywowane psychologicznie: Doznajemy czasem jak gdyby olśnienia, gdy z niezwykłą oczywistością stanie nam przed oczy jakaś idea, znana już i przed tem, jednak nie dostrzeżona niejako, nie oceniona należycie, nie przyswojona. Jest to moment, gdy „idea się staje prawdą“ (Norwid). Niedość się o prawdzie dowiedzieć, trzeba ją posiąść. Słowo dopiero wtenczas żyć zaczyna, staje się prawdą, gdy ciałem

  1. Słowa te cytuje kilkakrotnie w swych pismach Brzozowski i opiera na nich całą filozofję współczesną, o której mowa powyżej.
  2. Bergson — Matiére et mémoire, str. 37.
  3. Brzozowski — Głosy wśród nocy, str. 65.