Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana III.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

SĄ to w trzech czwartych synowie drobnomieszczan, lub zamożnych kmieci, fermerów okolicznych. Kilku w każdej klasie to notable, pochodzą z rodzin starego mieszczaństwa urzędniczego, lub dostojników miejscowych. Można tych chłopców rozpoznać dość szybko, mimo jednostajnej maski chytrości, jaka przyobleka wobec nauczyciela wszystkie twarze. Wszyscy zresztą wymodelowani z jednej, rodzimej gliny, przez jednego rzeźbiarza rasy, tego samego, który ciął dłutem posągi kościelne. Jakże podobni! Głowy ich nasadzićby można na kadłuby świętych (jakich świętych!) w niszach katedralnych, których są niezaprzeczalnie potomkami. To dodaje otuchy. — Poczciwiec żywie jeszcze!... Ale niedużo w tem jednocześnie otuchy. Bo, prawdę mówiąc, święci ci są to często urwisze, lub obłudnicy. Oba rodzaje ma Anetka w swej zagrodzie. Tylko w typach złagodzonych. Stare wino rozlano do zbyt wielu butelek.
Prostactwo i chytrość, oto cechy główne tych wyrostków w przejściowym wieku, grubokościstych, pucołowatych, o rysach nieregularnych, wyrąbanych siekierą, niezdarnych. Skryci są w jamach. Długi nos waloński, krzywy, małe oczka błyszczące, w obwódkach, przedwczesne zmarszczki na skroniach podczas śmiechu, pyszczki młodych lisów, pożółkłe kły wyszczerzone zbytkiem, by żartować, lub gryźć... w palcach kawałek gumy, lub kulka papieru. Anetka, siedząca na katedrze, czuje się myśliwym. Myśliwym, lub zwierzyną? Któż będzie zwierzyną? Śledzą ją. Trzeba mieć nieustannie palce na zasuwce. Biada temu, który pierwszy spuści oczy.
Oni przegrali. Po pierwszem zapoznaniu, obejrzeniu, hałasach, brzęczeniu, potrącaniu się łokciami, aż żebra trzeszczały, chłopcy spuścili oczy. Ale patrzą z poza rzęs. To gorsze jeszcze! Nie można chwycić spojrzenia, a ono wierci wciąż, notując każdy ruch, podkreślając go

52