Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana III.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

domo jeszcze, czy chciałby być dziewczyną sam, czy posiąść dziewczynę.
Pewnego wieczoru wracał dość późno z matką. Nagle ujrzał... wydało mu się przynajmniej... w źle oświetlonej ulicy, błyszczące źrenice... Klarysa szła pod eskortą. Wyrwało mu się:
— Ach!
Zaskoczony, spuścił oczy, zdjęty dziwaczną wstydliwością, by nie spostrzegła, że ją widział. Anetka dosłyszała ten okrzyk i spytała o powód. Śpiesznie odwrócił uwagę matki. Wydało mu się, że ma obowiązek ochraniać Klarysę, potem jednak uczuł żal, że nie patrzył lepiej. Czy to była ona? Nie miał pewności. Pożerał ją w myśli... Ona? Nie. Kobieta nieznana.
Prześladowało go to po nocach. Opętanie przepoiło atmosferę domu, a całe miasto wśród wojny było, niby rozgrzana niezmiernie ziemia, pod kloszem nieba brzemiennego burzą, rozpalonego do białości. Oczekiwanie, niepokój, nuda, żałoba i śmierć zapalały żądzę. Klarysa nie była jedyna z pośród dusz opętanych.
Córka Perreta nie wraca już na noc do domu. Niema ojca, któryby przepędzał kłusowników, gdy zaś zwierzyna została upolowana, matka nie umiała zrobić nic lepszego. jak zwymyślać i wyrzucić córkę za drzwi. I z tego wszystkiego nie utracił Marek ni jednego szczegółu. Na imię jej Marcelinka. To jest tak niemal jak on... Bezczelna dziewczynina o roześmianych oczach, spozierających z pod zmiętych powiek, miała nosek perkaty, tłusty podbródek i wargi wydatne, złożone w kształt ryjka. Chciałby był ją pocałować, ale na samą myśl zetknięcia ze swemi ustami uczuwał dreszcz od kolan do karku. Gdy się spotykali na schodach, wołała go po imieniu i patrzyła mu w oczy, by go wprawić w zakłopotanie. On zaś udawał zucha, by

37