Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana III.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Powiedziała mu, że wieczór ujrzy przyjaciela, a ruchliwa jego twarz zasępiła się. Przeraził go tak bliski cel!... Zaraz jednak, owładnięty niecierpliwością, wyskoczył z łóżka i ubrał się w jej oczach. Nie brał jej pod uwagę.
Wyszli z hotelu. Pozwalał jej robić wszystko, płacić, kupować bilety, dowiadywać się o pociąg, wyszukiwać miejsc, nie pomagając nawet w dźwiganiu pakunków. Ale zatrzymał się, by jej kupić bukiecik fiołków. Był pozbawiony docna zmysłu praktycznego, nie posiadał nawet odporności. Podróżni na ulicy potrącali go ciągle i byłby się zgubił, gdyby nie znaki Anetki. Nie zwracając uwagi na to, co czyni w danej chwili, był ustawicznie przepojony odczuwanemi wrażeniami.
Daremnie wysilała się, by oprzytomnić go w ciągu podróży. Niczego nie widział, a to, co słyszał, chwytał opacznie. Miała czas przypatrzeć mu się dowoli. Żył jeno oczekiwaniem, pośpiechem, szczęściem i obawą. Miał przed sobą nie Anetkę, ale Hermana, do którego zbliżał go każdy obrót koła. Widziała, jak porusza wargami, rozmawiając już z przyjacielem.
Po przybyciu do Château-d’Oex, poprosiła go, by szedł powoli, a sama uprzedając go, poszła do pensjonatu Hermana, by go przysposobić.
Chory spoczywał, ubrany zupełnie na szezlongu balkonowym, mając obok siebie matkę. Chciał wstać, nie mógł jednak utrzymać się na nogach. Zmiany od czterech miesięcy, to jest przez czas kiedy go Anetka nie widziała, były straszne. Przeraziło ją to spustoszenie i chociaż szybko ukryła pierwszy objaw przerażenia, dostrzegł go jednak.
Na jej widok uczynił ruch, by podejść do niej, ale uczuwszy, że to niemożliwe, zrezygnował. Anetka jęła mówić doń, on zaś patrzył na nią, jak na parawan zakrywający kogoś oczekiwanego. Zmarszczył brwi, jakby chciał usunąć przeszkodę. Zeszła tedy nabok, zwra-

203