Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana III.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

osamotniony, wśród wrogiego świata nabierał cech adoracji mistycznej przyjaciela-opiekuna, a oddalenie uczyniło tę adorację nadprzyrodzoną niemal, jak hołd składany świętym na ołtarzach. Wojna zniekształciła w ten sposób uczucia, wyolbrzymiając je, podczas gdy w czasie normalnym pozostałyby na średnim poziomie życia powszedniego. Niebezpieczeństwo i gorączka uniosło je na wyże, dosiężne jeno skrzydłom modlitwy. Dla serc pełnych, napoły już oderwanych od życia, jest przyjaźń, narówni z modlitwą, jedną z dróg niebiańskich. Żadne z współuczestniczących w niej, Herman, Franz, ni Anetka nie wierzyli w Boga, a żadne z nich nie spostrzegło, że, jak Jupiter w metamorfozach swoich, Bóg ten przeistoczył się w Przyjaźń. Przesyceni nią, gorzeli żądzą poświęcenia.
Sytuacja Anetki była najdziwniejszą. Dla żadnego z nich nie żywiła dotąd uczucia przypominającego miłość. Było to jeno politowanie braterskie, naturalna skłonność kobieca dla każdego nieszczęśnika, który cierpi i łaknie pomocy, zwłaszcza jeśli jest to mężczyzna, bowiem siła strzaskana pociąga ją i wzrusza. Ale prócz tego była łącznikiem rozdzielonych, którzy w niej kochali siebie wzajem, niejako przez prokurę. I jej zdali działanie.
Ciężka sprawa! Czyż oszalała, podejmując się jej? Do takiego doszła wniosku zostawszy samą i chciała hamować. Ale maszyna rozpędziła się już, a każdy obrót kół pędził ją konsekwentnie dalej.
Przerażenie ją ogarnęło w pociągu powrotnym do Paryża na myśl o trudnościach, wprost nieprzezwyciężalnych i wielkich niebezpieczeństwach. Nie było sposobu wywiązać się z zobowiązań wobec obu przyjaciół. Była jak mrówka usiłująca wydobyć dźbło przyciśnięte skałą. Przypuściwszy nawet, że je zdoła wydostać, skała wisząca nad głową może ją zgnieść lada chwila razem z łupem. Czyż atoli ryzyko powstrzymało kiedy mrówkę?

168