Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana III.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gadania o tem, co nie jest mną! Przebacz mi pani te ironję, w którą się stroję! A teraz otwieram drzwi. Siostro Anno, proszę wejść!

∗             ∗

GDY pożar ogarnie dzielnicę, a sił nie staje na ratowanie wszystkiego, ustępujemy mu, poświęcając to, co spłonąć musi. Burzymy mosty i kryjemy w bastjonie to, co posiadamy najcenniejszego. Ratujemy życie, swe życie wnętrzne. Albo czekamy tam, aż ogień obróci domostwo w zgliszcza... Ocaliłem co najdroższe. Ale pożar się zbliża. Anno, na pomoc!
Nie mógł się powstrzymać od tej metody żartowania, ale akcent zdradził strach. Ujęła dłoń jego.
— Oto ręce moje! Co trzeba ratować? Gotowe szukać w płomieniach.
— Radości mej, wiary, samego mnie. Tego, którego kocham.
— Tej?
— Tego... Przyjaciela mego.
— Gdzież jest? Czemu nie przybywa?
— Jest jeńcem.
— W Niemczech?
— We Francji.
— Jest tedy nieprzyjacielem?
— Powiedziałaś pani. Brata, przyjaciela, to, co najdroższego posiadam, zabrali mi i rzekli: Zapomnij i zabij! To nieprzyjaciel.
— I biłeś się pan?
— Nigdy przeciw niemu nie walczyłem. Stanąwszy nad granicą, wiedziałem, że go po drugiej stronie niema. Przed odejściem ucałowałem go we Francji. I tu został.
— Uwięziono go?

140