Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Otaczający spostrzegli zatroskany wyraz twarzy, nieprzytomne oczy, nie pojmowali tej nagłej zmiany, ale nie troszcząc się tem, przypisywali wszystko przyczynom zewnętrznym i trudnościom materjalnym. Ten okres niepokoju był czasem głębokiej odnowy dla Anetki. Nie oceniała go, jak należało, gdyż cięższy był dla niej od okresu ciąży, a była to także ciąża skrytej duszy. Żywa ta istota tkwi, niby ziarno, w materji, humusie i glinie ludzkiej, gdzie pokolenia zostawiły szczątki swoje. Dobyć ją stamtąd, to zadanie życia. Trzeba poświęcić całe życie, by ją porodzić, a często akuszerką jest śmierć.
Anetka bała się tajemnie owej istoty nieznanej, która, rozdzierając ją w strzępy, wynurzy się kiedyś na świat. Przepojona wstydem, zamykała się czasem bezwiednie sam na sam z ową istotą immanentną i toczyła z nią bój. Powietrze przepełniała elektryczność, wstawały tchnienia, zapadając zpowrotem w bezruch. Anetka czuła to niebezpieczeństwo, mimo, że świadomie usunęła w cień to, co jej przeszkadzało. „W cień“, znaczyło do jej mieszkania, a nie dodaje zgoła otuchy, gdy wiemy, że mieszkanie nasze pełne jest, od dołu do góry, istot, których nie znamy wcale.
— Jestem sama tem wszystkiem! — mówiła sobie. — Ale czegóż to wszystko domaga się ode mnie? Czegóż ja sama żądam od siebie?
Odpowiadała zaraz:
— Nic ci się już nie należy. Masz, co twoje.
Wówczas wola nabierała prężności i miłość kierowała się gwałtownie ku dziecku. Niezbyt pomyślny był ten nawrót macierzyńskiej namiętności. Musiała się skończyć porażką, albowiem była anormalna, przesadna i chorobliwa... (namiętność owa była niemożli-

92