Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ale znalazłszy się nocą we własnem mieszkaniu, sam na sam z dzieckiem, całą duszę otwierała miłości i trosce. Radość i namiętność płynęły kaskadą, bo ostrożność była zbyteczna i kryć niczego nie miała. Syn stawał się w tych godzinach wyłączną własnością matki. Nadużywała tego potrochu i nużyła dziecko szaloną czułością. Zdala od Sylwji nie czuł się Marek panem sytuacji i mały polityk nie okazywał niechęci. Aż do rana musiał szczędzić tej dziwacznej matki, tedy chcąc skrócić czas obcowania z nią, udawał, że jest śpiący. Nie wysilał się nawet zbytnio, bo sen rzeczywiście przychodził rychło po pracowitym dniu. Ale nie spał jeszcze zazwyczaj, gdy spoczywał z zamkniętemi oczyma, bezwładny, jak zarżnięty baranek, w objęciach matki. Anetka musiała przerywać świegotanie, nieść go do łóżka, a mały żartowniś, tonąc zwolna w śnie rzeczywistym, śledził z pod oka łatwowierną matkę, która go adorowała w milczeniu. Czując swą przewagę, doznawał miłego wrażenia, a zdarzało się nawet, że pod jego wpływem zarzucał rączki na szyję klęczącej. Te niespodzianki wynagradzały Anetce wszystko, ale nie zdarzały się często, gdyż chłopak był oszczędny bardzo. Anetka zazwyczaj szła spać zgłodniała, nim jednak zasnęła, obracała się ciągle na łóżku, nadsłuchając oddechu syna i snując gorączkowe myśli. Gdy jej nie pocałował, jak należy, mówiła sobie:
— Nie kocha mnie!
Serce jej się ściskało, ale zbierała zaraz całą wolę i karciła się:
— Cóż to znowu za pomysł!
Należało zdeptać tę myśl, jakżeby bowiem żyć z nią można! Nie, to nieprawda!... Miałaż obwiniać własne dziecko? Pospiesznie zaczynała wyszukiwać

88