Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

samodzieiności w każdej formie, a więc religijnej, moralnej, umysłowej, politycznej, czy społecznej. Był to wstręt naturalny, wyrażali go zbiorową nazwą anarchizmu, a anarchizm ten wyczuwali zawsze u Rivière’ów. Instynktownie, podobnie jak reszta rodziny, Marja Ludwika podejrzewała Anetkę. Nie mogła jej przebaczyć swobody wykształcenia i życia panieńskiego, może też zazdroszcząc potrosze. Jedno jeno nie dozwalało jej przejawić tego uczucia, mianowicie majątek Rivière’ów. Bogactwo, jako jedna z najsilniejszych kolumn porządku społecznego, zmusza do poszanowania, ale jedynie pod warunkiem, by to nie nadwerężało jego podstawy, to jest legalnej rodziny. Czuwają nad tem męże, stanowiący ostoję społeczeństwa, i nie dobrze zadzierać z nimi. Anetka naruszyła zasadę kardynalną, a pies strażniczy zbudził się, milcząc jednak, gdyż nie wypada szczekać w salonie. Ale mówił spojrzeniem. Anetka dostrzegła w oczach Marji Ludwiki wzgardę i gniew. Popatrzyła spokojnie na miotającą wyrok potępienia i skinęła poufale, zmuszając ją do tego samego gestu. Parsknęła ze złości, ale oddała ukłon, mszcząc się jeno twardem spojrzeniem, ale oczy Anetki porzuciły ja już i, powędrowawszy po salonie, wróciły do Lucyli.
Bez wysiłku wmieszała się do rozmowy i przeciąwszy uwagą opowieść Lucyli, zmusiła ją do odpowiedzi. Musiano jej zrobić miejsce, wszyscy jęli słuchać grzecznie, ciekawie, a nawet nie bez przyjemności, gdyż miała dużo inteligencji. Tylko nikt nie odpowiadał, zapanowało ogólne roztargnienie i zmieniono temat. Rozmowa zagasła po kilku błyskach różnego rodzaju. Głos Anetki rozbrzmiewał pośród milczenia, słuchała go jak głosu obcego, mówiła swobodnie, ale

36