Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pod wrażeniem słowa, czy swoiście zrozumianego gestu czuła się nad wyraz szczęśliwą. Przesycona szczęściem, jak cieciorka jagodami, paplała nieustannie i nagle... znikała. Odnajdywano ją potem w jakimś zakątku pokoju, pogrążoną w zachwycie, trudnym do zrozumienia. Ptaki krążyły w jej duszyczce ciągle.
Niewiadomo, czy dzieci są szczere zupełnie w swych wrażeniach. Płyną im zdaleka, z poza nich, one są zrazu jeno pełnymi zdumienia świadkami, a później zostają aktorami i czynią doświadczenia. Zdwojenie to nieświadome jest wynikiem instynktu samozachowawczego, gdyż inaczej nie uniosłyby brzemienia, zbyt ciężkiego na słabe barki.
Odetka wyrażała swe uniesienia, skierowane do tej, lub innej osoby, często zaś do nikogo nawet... w sposób teatralny, monologując dla ulgi i czyniąc gesty, osłabiające wstrząśnienie. Najczęściej przedmiotem ich była Anetka, lub Marek, zamieniała też imię Marka, który z niej drwił, a którego niecierpiała na imię Anetki. Nurtowało ją w takich chwilach upokorzenie, ból i chęć zemsty. Nie wiedziała tylko, gdzie ugodzić i miała słabe, niestety, dziecięce pazurki. W poczuciu bezsiły udawała obojętność, ale ciężko jej przychodziło nie robić nic i udawać obojętność, wbrew ochocie do śmiechu, czy płaczu. Po pewnym czasie tego nienaturalnego przymusu Odetka popadała w bezwład, z którego nagły poryw dziecięcej wesołości rzucał ją znowu w rozbawienie.
Anetka odgadywała te minjaturowe akty rozpaczy, komponowała potrosze i przyrównywała do swoich. Nacóż zdało się, że zmarnowała tyle miłości, pragnień i utrapień? Jakże rozrzutnie szafuje natura siłą. A przytem zdolność kochania rozdziela naoślep,

202