Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pobudziło ją do pasji to, że Anetka mogła bez niej dać sobie radę. Nadsłuchiwała pilnie, gdy mówiono o jej utrapieniach i nie wyrzekła się nadziei opanowania siostry na nowo. Narazie czyniła to w myśli. Dziwiło ją, czemu Anetka chce żyć w takich warunkach. Znając ją, wiedziała, że nie jest stworzona do rezygnacji z wszelkich uciech. Czemuż się zmuszała do tego wdowieństwa? Nie brakło chętnych, którzyby, w braku męża, jako przyjaciele ulżyli jej niedoli. Krok taki obniżyłby szacunek jej dla siostry, ale uczyniłby ją bliższą Sylwji.
Anetka sama nie rozumiała powodów swego życia klasztornego, tego strachu, który ją skłaniał do cofnięcia się, ile razy nadchodziła, nie już sposobność, ale myśl owych uciech naturalnych, których nie mogło jej wzbronić żadne prawo społeczne, ni kościelne, gdyż nie uznawała Kościoła, a była panią własnych czynów.
— Czegóż się boję? — spytała.
— Siebie...
Nie mylił jej instynkt. Namiętność pożądania i ślepa zmysłowość wykluczała ją od rozkoszy przelotnej, igraszki bez następstw, Anetka wiedziała dobrze, że najlżejsze wstrząśnienie uczyniłoby ją ofiarą potęg nieokiełznanych. Poprzednie zetknięcie z miłością zachwiało już równowagę, teraz zaś niebezpieczeństwo wzrosło znacznie. Nie oparłaby się, a porwana bezwolnie, utraciłaby ową wiarę, której potrzebowała niezbędnie. Jakaż to wiara? Wiara w siebie... Czyż duma? Nie. Wiara w coś szczytnego, boskiego, co chciała przekazać synowi. Kobieta taka, jak Anetka, nie ma, poza ścisłą dyscypliną małżeńską innej drogi, jeno bezwzględny przymus moralny, albo bezwzględne oddanie się instynktom zmysłowym. Wszystko, albo nic!...

181