Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Inaczej wygląda świat z góry, niż z dołu. Anetka znalazła się teraz w ulicy, pomiędzy długiemi rzędami domów, widziała chodniki, błoto, musiała się wystrzegać automobilów i przedzierać przez fale ludzi. Nad sobą miała niebo (rzadko pogodne), i mogła w nie patrzeć w wolnych chwilach. Znikły rzeczy pośrednie, przepadła gdzieś cała treść życia dawnego, towarzystwo, rozmowy, teatr, książki, dostatek, rozrywki i intelektualizm. Wiedziała, że to wszystko istnieje, a radaby temu była, ale miała o czem innem myśleć. Oto patrzeć pod nogi, wystrzegać się zdarzeń i iść prędko... Jakże ludziom spieszno? Z góry widać jeno powolny ruch rzeki, zda się spokojny, a nic nie zdradza szybkości prądu. Musiała biegać za chlebem...
I dawniej rozmyślała Anetka nad światem, gdzie żyła obecnie, ale myśli te były zgoła inne niż teraz, gdy stanowiła jego cząstkę.
Wczoraj wierzyła w pewnik demokratyczny praw człowieka, a niesprawiedliwość ją oburzała. Czemże była jej dziś niesprawiedliwość (o ile zresztą mogła być jeszcze mowa o tej kwestji), czy może prawem uprzywilejowanych? Niema żadnych praw, nikomu nie przysługuje prawo. Człowiek musi codziennie zdobywać na nowo każdą rzecz... „W pocie czoła pracować będziesz na chleb swój!“... Oto jedyne prawo. Pojęcie prawa, to formułka zwycięzców, przydatna dla zabezpieczenia łupu, zdobytego wczoraj. Prawo, to siła z dnia minionego, sankcjonująca gromadzenie skarbów. Ale jedyne prawo żywe, to praca, to walka codzienna. Olśniła ją ta wizja ludzkiego pola walki, ale nie przeraziła wcale. Była w „formie“, młoda i silna, a przeto uznała tę walkę za konieczność. Jeśli zwy-

159