Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

poznać. Był jednym z ludzi, którzy posiadając genjusz, potykają się za każdym krokiem.
Spotkali się po dziesięciu blisko latach pewnego ranka w sali bibljotecznej Św. Genowefy. Podniósłszy głowę z nad książki, spostrzegł Juljan po przeciwnej stronie stołu zaczytaną Anetkę. Miała na ciemnych włosach futrzaną czapeczkę, a płaszcz odrzuciła z piersi. Nadchodziła już Wielkanoc, ale zimno było jeszcze, a przez wielkie okna sali płynęło lodowate tchnienie. Juljan siedział z podniesionym kołnierzem, ona jednak miała szyję odkrytą. Przybrała pozycję, w jakiej ją widywał dawniej, oparta łokciem o stół, policzek złożyła na wierzchu ręki, pochyliła czoło, namarszczyła brwi i, wodząc oczyma po stronnicach, gryzła koniec ołówka. Uczuł wzruszenie z przed lat dziesięciu, ale mu nie postało w głowie, by wstać i zagadnąć ją.
Anetka czytała z wielkim zapałem, jak czyniła zresztą wszystko, ale umysł jej ścigał zawsze kilka myśli naraz. To, co czerpała z książki, jawiło się w licznej świcie obrazów postronnych, luźnie jeno związanych z tematem. Odpędzała je, ale wracały ciągle niedyskretnie. Najinteligentniejsza kobieta nie zapomina, czytając, nigdy o samej sobie, prąd wnętrzny jest w niej zbyt silny. Anetka przerwała na moment, by otworzyć szluzy temu prądowi.
Rozglądając się nieco mglistem spojrzeniem wokoło, ujrzała zapatrzonego w nią Juljana. Zrazu wydało jej się, że jest to jeno fragment owej świty obrazów wnętrznych, ale zaraz stanęła twardo wśród jawy, jak to czyniła rano, podnosząc głowę z poduszek. Wstała uradowana, podała mu przez stół rękę.
Przysiadł się do niej zmieszany i zaczęli rozmawiać. Oszołomiony niespodzianem szczęściem, mówił nie-

110