Przejdź do zawartości

Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Niebardzo była dumna (troszkę jeno może) ze swego dzielnego oporu, podobnie jak Anetka z uniesienia. Przyznała ze smutkiem, że niestety mosty spaliła i miast pozyskać zręcznie Sylwję, wygnała ją sama niemal. Że Sylwja nie wróci, pewną była, dylematem swym zamknęła jej drzwi domu. Nie mogła ich otworzyć Anetka, bo jakże po takiej deklaracji iść do Sylwji? Znaczyłoby to przyznać się do porażki, czego nie dozwalała duma, ani też słuszność sprawy, bowiem Sylwja postąpiła źle... Pójść, niesposób!
Szybkim ruchem włożyła na głowę kapelusz i poszła prosto do niej.
Sylwja wróciła przed chwilą. Zadumana, rozważała sytuację. Uznawała, że jest głupia, ale nie wiedziała co robić, gdyż ni na myśl jej nie przyszło ugiąć się woli siostry. W gruncie przyznawała jej słuszność, ale nie chciała ustąpić. Nie była obojętną na dostatki i to, co widziała u Anetki, pobudziło jej zazdrość (trudno bowiem uchronić się od tego uczucia, zwłaszcza gdy się ma młode ciało, pełne różnych pragnień, i wie się, że korzystałoby się ze szczęścia lepiej, niż ci, którym pieczone gołąbki wpadły same do gąbki). Nie będąc zazdrosną z natury, miała potrosze Anetce za złe, że jest bogatą, a usiłowania siostry naprawienia zła i uzyskania przebaczenia sprawiały

71