Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Znalazła się w długim kurytarzu, o posadzce w kostkę, bez dywanu. Po prawej i lewej stronie widniały drzwi mieszkań, a głosy odpowiadały sobie wzajem przez korytarz. Szparą w drzwiach lewych padał na ziemię pęk świata zachodzącego słońca. Tu był pokój Sylwji.
Anetka zapukała.
— Proszę! — zawołał ktoś, nie przestając paplać. Otwarła drzwi i nagle, prosto w twarz padła jej złocista poświata nieba. Ujrzała młodą, napoły rozebraną dziewczynę, w spódnicy, z obnażonemi ramionami, bez pończoch, jeno w różowych pantoflach, która kręciła się po pokoju, zwrócona do przybyłej plecami, uroczemi i pulchnemi. Szukała czegoś na tualecie, mówiła do siebie i pudrowała sobie nos puszkiem.
— Ha? Któż to znów? — spytała zmienionym głosem, bowiem w lewym kącie ust trzymała kilka szpilek do włosów.
W tej chwili, spojrzawszy na gałąź bzu, tkwiącą w dzbanku z wodą, zanurzyła nos w kwiatach, wydając pomruk radości. Podniosła głowę i spojrzawszy roześmianemi oczyma w lustro, ujrzala przez ramię stojącą w progu, zakłopotaną, oblaną słońcem Anetkę. Wydała okrzyk, obróciła się, podniosła ramiona do głowy, szybko wetknęła szpilki we fryzurę, poczem podeszła z wyciągnię-

29