Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

autorytatywne od tych, jakiemi się odznaczało owo spanoszone mieszczaństwo, przekonane, że zna się na najnowszych prądach w sztuce, zupełnie jak na ostatnich wydarzeniach w zakresie polityki. Pojęcia ni o jednem, ni drugiem nie mieli, a opinje swe kształtowali wedle każdej wygranej bitwy.
Anetka czuła się zgoła obcą. Słuchała, patrzyła i mówiła sobie:
— Cóż mam do roboty pośród tych figur?
Na myśl, że jeden, lub drugi z tych osobników mógłby sobie uroić jakąś przewagę nad nią, czy chcieć ją wziąć w kuratelę, nie buntowała się nawet, ale uczuwała chęć śmiechu. Przychodziło jej na myśl, coby powiedziała Sylwja, gdyby jej zaofiarowano rodzinkę tego pokroju. Cóżby to był za wrzask, co za wybuchy śmiechu!...
Odpowiadała czasem tem samem, znalazłszy się w ogrodzie, bez świadków. Pewnego razu posłyszał to Roger i spytał zdumiony:
— Cóż cię tak rozśmieszyło?
— Nic jedyny... nic... ot, głupstwo!
Starała się przybrać poważną minę, ale nie mogła się powstrzymać i wybuchała na nowo, czasem nawet w obecności pań. Przepraszała, a pobłażliwe, choć nieco urażone Brissotki mówiły:

214