Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jak to powietrze, jak niebo, jak powiew idący od łąk, jak część wiosny. Jutro czas będzie zrobić ład w myślach swoich. Odprawiła je do jutra. Radujmyż się, myślała, rozkoszną chwilą! Nie powtórzy się już... Zdało jej się, że polatuje nad ziemią wraz z ukochanym.
Przyjechali za prędko, mimo że na ostatnim zakręcie, jadąc pod górę topolową aleją, zwolnili bardzo, a nawet, chcąc dać spocząć konikowi, przystanęli pod wysokim żywopłotem, zakrywającym fasadę pałacu, i objęli się długim, bezsłownym uściskiem.
Brissotowie otoczyli Anetkę staraniami. Umieli w dyskretnych słowach obudzić wspomnienie jej ojca. Pierwszego wieczora czuła się dobrze w rodzinnem kole, rozrzewniona i wdzięczna. Od tak dawna już pozbawiona była serdecznego ciepła domowego ogniska. Żyła złudzeniem, a opór gdzieś się podział, czy zasnął.
Zbudziła ją nocą mysz, hałasująca za obiciem. Wśród ciszy zupełnej szmer rozlegał się donośnie, przywodząc jej na myśl łapkę na myszy. Powiedziała sobie:
— Złapałam się!...
Przerażona bardzo, usiłowała rozumować:
— Nie, nie, nie chcę... nie jestem w stanie...
Pot nerwowego wyczerpania oblał jej ramiona.

210