się go nawet i nie ciekawiło ją ono, była bowiem osobą praktyczną, wierzącą raz na zawsze jeno w to, co widzi, czego dotyka, liczącą się jeno ze snami rozsądnemi, powszedniemi, żyjącą sprawami ziemskiemi, a odsuwała od siebie jako absurd wszystko, co mogło to życie zmącić.
Śmiała się z całego serca, słuchając siostry. Ach, któżby przypuszczał coś podobnego u tej Anetki! Z niewinną minką opowiada czasem rzeczy straszne, potem zaś przeraża się rzeczami prostemi które każdy zna! Opowiadała to Sylwji, która uznała ją za skomplikowaną, zachwycającą, niemożliwą, niepojętą i szaloną, z komiczną pewnością siebie. Ciągle ją trapiło owo upodobanie wbijania sobie gwoździ w głowę, gdy należałoby jeno zostawić wszystko jak jest. „Niech to sobie śpiewa wedle własnego dzioba!“
— To jednak śpiewa pół tuzina melodyj naraz! — odparła Anetka.
— Tem lepiej, tem jeszcze zabawniejsze! — zawołała Sylwja. — Przypomina obchód Lwa Belforckiego.
— Okropność! — zawołała Anetka, zatykając sobie uszy.
— Ja przepadam za tem. Trzy, lub cztery strzelnice, trąbki tramwajowe, organy parowe,
Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/157
Wygląd
Ta strona została przepisana.
145