zostawiam tutaj wielmożnego pana, życzę mu dobrej nocy i snu królewskiego.
Ukłonił się po raz dwudziesty i zwolna, ostrożnym krokiem opuścił izdebkę, pozostawiając gościa z jego własnemi myślami.
Wczesnym rankiem opuścił książę swą sypialnię. Ptactwo rozpoczęło już poranny koncert, powietrze było spokojne i czyste, długie i chłodne cienie leżały na ziemi. Po źle spędzonej nocy świeżość letniego poranku jest ożywczą i pokrzepiającą zarówno siły ciała, jak umysłu. Wyprzedzić bliźnich w powitaniu słońca, być Adamem dnia nowego — przyjemnie wśród pięknej natury i uspokaja to duszę. Książę oddychał głęboko, z rozkoszą, zatrzymując się kiedy niekiedy, rozglądając się wkoło, przebywając w towarzystwie swego cienia pola, rosą okryte, i czerpiąc słodki balsam przyjemnych i łagodnych wrażeń.
Zielona długa ścieżka wiodła przez winnicę ku rzece. Otton skierował tam swoje kroki. Szumiącą rzeką był właściwie potok, z gór spadający, bystry i spieniony. Tuż pod folwarkiem rzucał się wesołą kaskadą, podobną do splątanej białej grzywy konia, w miniaturową przepaść, skąd pryskający, gniewny, zbity w pianę białą, a miejscami błękitny i przejrzysty, staczał się w rodzaj niewielkiej sadzawki, którą sam wyżłobił w skale. Brzeg, stromy z jednej strony, skalistym przylądkiem wydłużał się prawie aż na środek tego jeziorka, i to miejsce wybrał sobie Otton na wypoczynek i spokojne rozmyślania.