Strona:Robert Louis Stevenson - Djament radży.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dyktator nic nie odpowiedział, ale uczynił za odchodzącym gest wściekłości i groźby. W chwilę potem biegł do rogu, skręcił w przecznicę i podążył do najbliższego postoju dorożek.
(Tu, mówi bajarz arabski, — akcja odwraca się od domu z zielonemi żaluzjami. Jeszcze jedna przygoda — i skończy się historja Djamentu Radży. Ostatnia ta opowieść znana jest mieszkańcom Bagdadu pod nazwą Przygody księcia Floryzela i detektywa).

Przygody księcia Floryzela i detektywa.

Książę Floryzel szedł z pastorem Rolles’em aż do drzwi hotelu, w którym ten zamieszkiwał. Wyrzuty, które mu czynił, słowa jego pełne życzliwości i surowości wzruszyły młodzieńca do łez.
— Zniszczyłem swe życie, — mówił Rolles, — proszę mi poradzić, co mam uczynić? Nie mam cnót kapłana, ani przebiegłości łotra.
— Teraz, kiedy pan jest upokorzony, — odparł Floryzel, — przestaję rozkazywać. Człowiek skruszony ma do czynienia tylko z Bogiem, nie zaś z monarchami. Ale jeżeli zechce pan posłuchać mojej rady, proszę jechać do Australji, poszukać tam ciężkiej pracy na świeżem powietrzu i zapomnieć, że był pan kiedyś duchownym i że widział pan kiedykolwiek tem przeklęty kamień.
— Zaiste przeklęty! — potwierdził gorąco Rolles, — gdzież on jest teraz? Jakie nowe nieszczęście przyniesie ludziom.
— Nie przyniesie już nieszczęścia nikomu, — odparł książę, — jest w mojej kieszeni. Niech pan