Strona:Robert Louis Stevenson - Człowiek o dwu twarzach.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w tem zmieniającem się wciąż oświetleniu przedstawiała się z swemi brudnemi ulicami, obszarpanymi mieszkańcami i latarniami, wcale niepogaszonemi lub też nanowo zapalonemi, jeszcze bardziej przygnębiająco niż zwykle. Dzielnica Soho robiła w tej chwili na mecenasie wrażenie jakby przykrego sennego widziadła. A i myśli jego wydawały mu się podobne do jakiegoś majaczenia. Kiedy zaś przypadkiem rzucił okiem na swego towarzysza jazdy, uczuł wyraźnie, jak go ogarniał ów dziwny lęk przed prawem i jego stróżami, napadający czasami i najporządniejszego człowieka.
Gdy dorożka zatrzymała się nareszcie przed podanym numerem domu, mgła się nieco podniosła i Utterson ujrzał brudną ulicę, szynk, restaurację francuską ostatniego rzędu, sklepik z sałatą po dwa grosze, dużo obdartych dzieci, gromadnie kręcących się przed bramami domów i kilka kobiet z kluczami w ręku, wychodzących po zakupy codzienne i na „kieliszek poranny“. W następnej chwili mgła się znów opuściła i zakryła ten obraz nędzy. I tu znajdowało się mieszkanie pupila doktora Jekylla, mieszkanie człowieka, który miał kiedyś odziedziczyć ćwierć miljona funtów szterlingów.
Stara kobieta o twarzy żółtej jak kość słoniowa i siwych włosach otworzyła drzwi. Jej oblicze było