Strona:Robert Browning - Na balkonie.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
(Podczas ich rozmowy weszli do środka wieśniacy, prowadzeni prze Teiga i Szemusa, którzy, stanąwszy po obu stronach drzwi, czynią porządek w tłumie, od czasu do czasu dodając ludziom odwagi gestami i szeptami.)

Cisną się i cisną...
Od dnia posuchy tak się tu gromadzą,
Jak liść jesienny, który głuche wiatry
Zwiewają w kupę...
Handel! handel! handel!

PIERWSZY KUPIEC. Któż z nami zechce pohandlować?

SZEMUS.Panie,
Brak pożywienia obrał ich z odwagi,
Prócz czterech, pięciu ... Masz tutaj jednego —
Czas i na innych przyjdzie, że nabiorą
Ducha.

MĘŻCZYZNA W ŚREDNIM WIEKU.
Ja — owszem, lecz za dobrą cenę.

PIERWSZY KUPIEC czytając w pergaminie.
Dżon Maher, człowiek bogaty, o zmysłach
Tępych, spokojnych, uległego serca.
Pewnym jest w oczach aniołów ... Dam dwieście,
Dwieście za duszę, marne tchnienie wiatru.

MĘŻCZYZNA. Chcę trzysta koron... Czytaliście właśnie,
Iż żadna klęska nie uczyni ze mnie
Waszego sługi.