Strona:Roald Amundsen - Życie Eskimosów.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bytności i zacząłem jakąś obojętną rozmowę, i niebawem wyszedłem. Później wieczorem przyszedł do mnie Prederik i pokazał mi dwie dziury w swoim anoraku, jedną na piersiach, a drugą na plecach — miały służyć jako niezawodne dowody, że przebił się dzidą na wylot. Stary Prederik był porządnym, dobrym człowiekiem i jestem mocno przekonany, że sam wierzył w to, co mówił — możnaby się nie dziwić zresztą, że dzikie wrzaski, jakie wydawała jego żona mogły pozbawić go na czas jakiś rozumu. Nie można powiedzieć, aby Eskimosi żyli bez troski o przyszłość. Ich zapasy mięsa i ryb wystarczają do Wielkiejnocy, a czasem nawet na początku nowego roku nie są wyczerpane. Polowanie na foki, według ich ustaw, nie powinno zaczynać się przed połową stycznia, a i wtedy niema ono wielkiego znaczenia, gdyż foka, mająca bardzo subtelny słuch, słyszy zdaleka kroki myśliwych, gdy warstwa śniegu na lodzie jest cienka, i ucieka przed nimi. Dlatego okres czasu od połowy stycznia do końca lutego jest dla Eskimosa najcięższy do przetrwania.
Gdy w 1905 roku Eskimosi ukazali się pierwszy raz w zatoce Gjoa, niektórzy z nich od wielu dni poprostu głodowali. Nie mogliśmy im wiele pomóc, gdyż gdybyśmy jednemu coś dali, musielibyśmy żywić potem całą osadę, i dlatego musiałem utrzymać raz dany rozkaz, aby nie udzielać im nic z naszych zapasów.
W tych złych dniach zdarzył się jeden wypadek, dowodzący wielkiej nędzy i dlatego bardzo pouczający. Słyszeć jednak o nim przykro będzie ludziom wrażliwym. Tamoktuktu był bardzo złym łowcą i dlatego zapasy jego wyczerpały się bardzo szybko. Gdy inni mieli choć niewiele do jedzenia, Tamoktuktu nie miał już nic. Żona jego, trzydziestoletnia Pao-