Strona:Roald Amundsen - Życie Eskimosów.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kąsek. Każdy chciałby dostać surowe oczy rybie, które są dla Eskimosów specjalnym przysmakiem. Mały Anni czeka, dopóki nie otrzyma swej porcji. Inni członkowie rodziny zjadają część łupu na surowo, resztę kładzie się w garnek do zagrzania. Właściwie pokarmów nigdy się nie gotuje, a ogrzewanie ich nie jest sprawą tak prostą, jakby się zdawać mogło. Eskimosi nie znają naszych zapałek, dających ogień w jednej chwili. Ich przyrząd niecenia ognia jest bardzo pierwotny. Składa się on z dwóch kawałków drzewa, z których jeden jest płaski i ma w sobie zagłębienia, a drugi na obu końcach jest zaokrąglony, poza tem z kawałka kości reniferowej i grubego sznura ze ścięgna reniferowego. Do rozniecena ognia nieodzowny jest nadto mały woreczek, napełniony mchem suszonym. Gdy trzeba ogień rozniecić, kładzie się ów płaski kawałek drzewa na twardej podstawie otworem ku górze; drugą część, a mianowicie krągły drążek wkłada się końcem ściśle dopasowanym do jednego z otworów, a drugi koniec tego drążka w odpowiedni otwór kości reniferowej, którą opiera się o pierś niecącego ogień. Ścięgno renifera okręca się raz około drążka, poczem pociąga je się szybko w jedną i drugą stronę. W zimie czynność ta trwa dość długo, w lecie jednak gdy drzewo jest suche, ogień rozpala się bardzo szybko. Wkrótce rozbłyskuje na obu kawałkach drzewa, a Eskimos, który ogień rozniecił odpoczywa i przygląda się. Jeżeli tarcie trwało dość długo, to wytworzył się drobny proszek drzewny, który teraz się żarzy. Ten rozżarzony pył strząsa się z drzewa do woreczka napełnionego mchem i dmucha się nań tak długo, dopóki mech się nie zajmie. Gdy się to szczęśliwie udało i mech się rozpalił, wówczas zbliża